Nasz blog niestety nie cieszy się zbyt dużym powodzeniem... Ale nie szkodzi, przetrwamy :) Mam nadzieję, że z czasem będzie coraz więcej czytelników i więcej! A tymczasem, życzę Wam miłego czytania :)
______________________________________________________________________
Tytuł: Czekolada.
Autorka: Pluton
Miejsce Akcji: Anglia, Londyn
Czas Akcji: 2014 rok
Soundtrack: James Arthur - Impossible
Występują:
Niall Horan |
Liam Payne |
Oraz: Louis Tomlinson, dziennikarka.
Z
ogromnym zainteresowaniem, wpatrywałem się w zdjęcie dwóch chłopców
zamieszczone na znanym portalu plotkarskim. Na mojej twarzy nie gościły żadne
emocje, oprócz niepewności, która z każdą sekundą wzrastała.
Poczułem, jak całe moje ciało ogarnia przyjemne
ciepło, gdy para silnych rąk splotła swoje palce na moim brzuchu. Moje nozdrza
wypełnił ten jakże mi znany zapach mango.
- Co czytasz? – usłyszałem cichy szept zaraz przy
uchu.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Zagryzłem dolną
wargę tak mocno, że poczułem metaliczny smak w ustach.
- Jakiś artykuł o nas – westchnąłem – Chyba ludzie
nas nie zaakceptowali.
Chłopak usiadł koło mnie, lekko się przy tym
garbiąc. Zmierzyłem go wzrokiem od góry do dołu i zmarszczyłem delikatnie
czoło.
- Nie wiem, czy to był dobry pomysł – powróciłem
wzrokiem na ekran laptopa.
Blondyn wlepił swoje błękitne oczy w moją twarz, milcząc.
Słyszałem jego równomierny oddech, lecz nie potrafiłem spojrzeć w jego
tęczówki. Zaczynałem wątpić.
- Wolałbyś to ukrywać? – zapytał Irlandczyk z
wyrzutem – Nie informować o tym naszych fanów? Dalej żyć w kłamstwie?
- Przestań, Niall – jęknąłem – Po prostu… Boję
się, że to wszystko może się odbić na naszej karierze.
- Czyli nadal kariera jest ważniejsza ode mnie –
skwitował chłopak.
Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem co. Oczywiście,
nie zgadzałem się z tym, o co mnie oskarżał kochanek, ale… Jednocześnie nie
potrafiłem temu zaprzeczyć.
Usłyszałem, jak jasnowłosy cicho łka pod nosem.
- Niall… - zmartwiłem się.
Usiadłem bliżej niego i mocno przytuliłem,
wdychając słodki zapach jego włosów.
- To niesprawiedliwe – wychrypiał niebieskooki,
mocząc słonymi łzami mój granatowy podkoszulek.
Głaskałem go po głowie, subtelnie nami kołysząc w
różne strony.
- To nie tak – szepnąłem – Nie chcę nas ukrywać.
Chcę, aby cały świat wiedział, jak ważny jesteś dla mnie, ale jednocześnie
zabolało mnie to, że tak wielu naszych fanów się od nas odwróciło po wyznaniu
prawdy.
- A czy to ma znaczenie? – pociągnął nosem Niall –
Liam, czy to ma znaczenie? Prawdziwi Directioners zostali, reszta jest
nieważna. Mamy siebie, mamy zespół, mamy rodziny, przyjaciół i tych prawdziwych fanów.
Chwilę się zastanawiałem nad słowami Horana. Miał
rację. Poczułem się okropnie z tym, że mogłem w nas zwątpić i że doprowadziłem
ukochanego do płaczu.
Pocałowałem chłopaka w czoło.
- Niall, przepraszam – powiedziałem – Tak
strasznie cię przepraszam.
Irlandczyk wyplątał się z moich ramion i spojrzał
głęboko w moje oczy. Oblizał nerwowo usta i zbliżył się do mnie. Ledwo musnął
moje wargi, ledwo poczułem jego ciepło. Gdy wstał z kanapy, spojrzałem na niego
zszokowany.
- Nie obrażaj się – jęknąłem.
- Nie obrażam – blondyn się obrócił – Idę po naszą
rytualną czekoladę do sklepu.
Na jego wciąż rumianej twarzy, pojawił się uroczy
uśmiech. Poczułem radość, która wypełniła cały mój organizm po brzegi.
Niall skierował się do drzwi naszego mieszkania,
po drodze zakładając wyjściowe buty. Na czerwoną bluzę z kapturem narzucił
czarny płaszcz. Zanim wyszedł, posłał mi w powietrzu słodki pocałunek.
- Kocham cię, Liam.
- Ja ciebie też, Niall.
Niechętnie odwróciłem wzrok od drzwi, za którymi
zniknął mój kochanek. Westchnąłem cicho pod nosem i ponownie zagłębiłem się w
obserwację zdjęcia, które przedstawiało Liama Payne i Nialla Horana
trzymających się za ręce.
Czekałem
ponad półtorej godziny. Zerkałem na okrągły zegar naścienny, coraz bardziej się
denerwując. Ciężko oddychałem, nerwowo stukając palcem o blat stołu. Wtedy do
głowy przyszedł mi pewien pomysł, który powinien się pojawić o wiele wcześniej.
Wybrałem numer do mojego przyjaciela, Louisa Tomlinsona.
W mojej głowie brzmiał sygnał łączenia.
- Cześć, Liam – przywitał się wesoło Louis.
- Lou, martwię się – powiedziałem szybko.
- Co jest?
- Niall – moje serce szybciej zabiło – Wyszedł do
sklepu półtorej godziny temu. Jeszcze niedawno tak bardzo się tym nie
przejmowałem, w końcu to normalne, że Niall dłużej siedzi w sklepie spożywczym,
niż powinien, ale…
- Ale teraz to już za długo? – dokończył za mnie
Tomlinson.
- Tak – wychrypiałem – Pomóż mi, proszę.
Brunet cicho mlasnął pod nosem.
- Tylko, że nie za bardzo wiemy co może z nim być.
Wyjdź do tego sklepu, popytaj ludzi. Może nadal tam siedzi?
Dlaczego
to ja na to nie wpadłem? Przecież to było oczywiste
rozwiązanie. Prawdopodobnie przez zdenerwowanie nie funkcjonowałem tak, jak
powinienem.
- Dzięki, Tommo – rozłączyłem się i w biegu
chwyciłem jedną ze swoich grubych bluz.
Na nogi nałożyłem pierwsze lepsze adidasy i
wybiegłem z mieszkania, przekręcając za sobą klucz. Opuściłem budynek i
skierowałem się do sklepu spożywczego, znajdującego się po drugiej stronie
ulicy.
Mój oddech przyspieszył, gdy zobaczyłem mnóstwo
kamer, dziennikarzy i przechodniów pod supermarketem.
- Co tu się dzieje?! – krzyknąłem zrozpaczony,
przechodząc przez pasy.
Zaczynało kropić, jak w zwyczaju miała Londyńska
pogoda.
Wszystkie obiektywy skierowały się na mnie, a
jakaś kobieta z przenośnym mikrofonem podbiegła do mnie, o mało się nie
przewracając na wysokich obcasach.
- Czy widział się pan już z pańskim przyjacielem?
– zapytała i przyłożyła urządzenie do moich ust.
- Słucham? – zmarszczyłem czoło.
- Czy był już pan w szpitalu? – wyjaśniła
niepewnie mulatka.
Zobaczyłem mroczki przed oczami.
- Jakim szpitalu? – wychrypiałem zszokowany.
Odwróciłem się napięcie, czując jak moje kolana
uginają się pod własnym ciężarem. Niallowi
się coś stało. Mojemu kochanemu Niallowi.
Przejechałem dłonią po krótkich włosach, starając
się choć trochę uspokoić. Chwyciłem telefon komórkowy i ponownie zadzwoniłem do
Louisa.
- Louie, przyjeżdżaj pod nasz blok – rozkazałem –
Niall jest w szpitalu. Musimy do niego jechać.
- Nie wiem czy dam…
- Teraz! – warknąłem – Nie ma czasu! Louis, błagam
cię!
Przyjaciel cicho westchnął pod nosem.
- Dobra, będę za pięć minut.
Trzymałem
ukochanego za rękę, do której były podłączone kable o najróżniejszych kolorach.
Po moich policzkach spływały ogromne łzy. Louis stał przy wejściu na sale,
czekając na resztę zespołu.
Blondyn cicho oddychał, miał przymknięte oczy.
- Mój kochany – szeptałem do niego – Mój
najdroższy. Mój najwspanialszy.
- Li? – wychrypiał Horan, ledwo rozchylając swoje
usta.
- Tak, to ja – pocałowałem wierzch jego dłoni.
Niall lekko się uśmiechnął.
- Ogromna była ta ciężarówka – zaśmiał się cicho
pod nosem.
Pokręciłem na niego głową.
- Może wreszcie zmądrzejesz i przestaniesz
przechodzić na czerwonym świetle. Nigdy więcej mnie tak nie strasz.
Chłopak otworzył powoli oczy, kierując swoje
błyszczące tęczówki na moją twarz.
- Obiecuję – powiedział.
Zbliżyłem się powoli do niego i pocałowałem go w
jego sterczący nos.
- Dziękuję.
Nigdy
nie zaczynaj wątpić, bo to ciągnie za sobą kłopoty.
Awwww. Mogłabym czytać i czytać i czytać, a i tak by mi się nie znudziło. Kocham tego bloga, na prawdę! Jestem tak niewyspana, bo ostatniej nocy, dość późno dorwałam się do komputera i zaczęłam czytać...no i tak jakoś wyszło, że wciągnęłam się i połknęłam wszystko. Do ostatniego słowa. Bardzo mi się podobało. Ten shot oczywiście też. Lubię szczęśliwe zakończenia :3
OdpowiedzUsuńOwww.. *o* Słodko! :3 xoxo
OdpowiedzUsuńJak zawsze powiem ci piękne .. =^.^=
OdpowiedzUsuń