wtorek, 28 maja 2013

[11] Zaopiekuję się Tobą.




Tytuł: I will look after You. (Zaopiekuję się Tobą)

Autorka: @matrioszkaa

Paring: Ziall Horlik (Niall Horan i Zayn Malik)


Epizodycznie: Harry Styles, Louis Tomlinson, Liam Payne, Danielle Peazer.

Gatunek: Romans/Dramat

Ilość słów: 2 201

Ilość stron: 6

Opis: Piątkowy wieczór dla Zayna i jego przyjaciół zapowiadał się normalnie. Do czasu, kiedy Zayn zauważa pewnego blondyna…

Od autorki: Dodaję tego shota, bo dawno nie było żadnej nowej aktualizacji. Osobiście nie przepadam za tym połączeniem. Mam jednak nadzieję, że Wam przypadnie do gustu. Miłego czytania i do zobaczenia, przy kolejnym :)
Ps. Wyjątkowo włączcie sobie piosenkę przy czytaniu. 



***


Zayn nie wiedział czego się spodziewać, gdy w piątkowy wieczór wszedł do swojego ulubionego pubu w towarzystwie swoich przyjaciół. Pary homoseksualistów, Louisa i Harrego, którzy wzięli na siebie zamówienie alkoholi, oraz Liama i Danielle, którzy byli nie tylko parą jeszcze z czasów liceum, ale także narzeczonymi. I chociaż Zayn czuł się przy nich nie raz jak piąte koło u wozu, lubił z nimi wychodzić. Szczególnie w takie wieczory jak ten, gdy następnego dnia każdy z nich miał wolne i mogli zaszaleć przy drinkach, nie musieć przy tym się martwić, że następnego dnia trzeba wstać do pracy, bądź na zajęcia. 

Zayn z doświadczenia wiedział już, że każde ich wspólne wyjście do klubu bądź pubu, kończy się czymś niespodziewanym. Jednego wieczoru asystował w czasie porodu młodej Brytyjki, która zaczęła rodzić podczas urodzin swojego chłopaka. Przyszły tatuś zemdlał, kiedy ktoś poinformował go, że jego partnerce odeszły wody płodowe i trzeba przygotować się, że w każdej chwili może zacząć rodzić. Brytyjka nie tylko miała szczęście, że w wówczas w pubie przesiadywała pielęgniarka, która wiedziała, co robić, ale także Zayn, który swoim kojącym głosem, uspokajał rozhisteryzowaną przyszłą mamę. Kobieta w ramach podziękowań obiecała, że swojego synka nazwie na jego cześć. Tak, czuł dumę. Był szczęśliwy, że mógł się na coś przydać i dzięki niemu, dziewczyna nie padła w histerię, która jak się w między czasie dowiedział, mogłaby być niebezpieczna dla porodu, a co za tym idzie, samego dziecka.

Harry z Louisem zakupili nie tylko po piwie dla każdego, ale także po shocie, jak to powiedzieli, dla rozgrzewki, chociaż tak na dobrą sprawę nikt z nich nie chciał się upić, a raczej spędzić miło czas. Mimo to, bez gadania wypili go, oblizując po tym usta.

- Grają dzisiaj coś? – zapytała Danielle, wygodnie opierając się o ramię swojego chłopaka, który owinąwszy dłoń wokół jej karku, łaskotał jej odkryte ramię. Brunetka posłała mu z pozoru surowe spojrzenie, chociaż wesołe iskierki tańczące w jej ciemnych oczach, zdradzały, że tak naprawdę nie miała nic przeciwko. Lubiła jego dotyk na swojej skórze, jego oddech na swojej szyi, jego usta na swoich wargach. A ludzie to widzieli. Byli w sobie zakochani, od kiedy Liam wpadł na nią na szkolnym dziecińcu, wylewając przy tym kawę na jej bluzkę. Do dzisiaj pamiętał, że była to bluzka z bardzo głębokim dekoltem, która idealnie leżała na jej ciele. – Liam, pytałam się, o coś – brunetka szturchnęła go w bok, sprawiając, że szatyn stęknął z bólu, jaki całkiem nieumyślnie mu zadała.

- Skąd mam to wiedzieć? To ulubiony pub Zayna, jego pytaj – kiwnął w stronę przyjaciela, który wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt, leniwie pijąc piwo przez słomkę, którą Louis z Harrym wsadzili mu do kufla, dobrze przy tym wiedząc, że jej nie znosi. Nie śpieszyło mu się jednak, by ją wyciągnąć. Coś, a raczej ktoś przyciągał jego uwagę na tyle mocno, by Zayn nie dostrzegał szczegółów, które normalnie podnoszą mu ciśnienie. Liam przekrzywił głowę, odzywając się kolejny raz: - Zayn, nie żeby coś, ale wiesz, czy dzisiaj ktoś będzie grał?

Mulat jak w transie pokręcił przecząco głową, wciąż wpatrując się w jedną osobę. Średniego wzrostu chłopak w czerwonej czapce z daszkiem, spod której wystawały blond kosmyki. Zayn śmiało mógł stwierdzić, że są farbowe. Ubrany w zwyczajny biały podkoszulek, szare spodnie i białe adidasy wyglądał… perfekcyjnie. Zaynowi podobało się to, jak spodnie opinały jego pośladki, lekko przy tym wisząc na biodrach. Chociaż wszystko było normalne, pasowało mu to. Nagle nieznajomy ściągnął czapkę, przejechał dłonią po włosach, nadając im zupełnie inny wyraz, co Zaynowi spodobało się jeszcze bardziej.

- Idź do niego. Zagadaj, Malik – powiedział mu do ucha, siedzący najbliżej, Harry, na co chłopak podskoczył w miejscu, posyłając Harremu mrożące spojrzenie. – Albo idź do baru i zamów sobie kolejnego shota, tak na odwagę.

- Chyba cię popierdoliło, Styles – warknął, wyciągając słomkę z kufla, który następnie przychylił biorąc przy wielki haust piwa. – Jeszcze raz wsadzicie mi to cholerstwo do kufla, a znajdziecie to w dupie, któregoś z was – dodał, wsadzając słomkę do kufla Louisa. 

- Trzeba było go nie wyciągać z tego transu, Harry – szepnął cicho Louis, nachylając się nad swoim chłopakiem, który przyglądał się wciąż zapatrzonemu w kogoś, Zaynowi. 

- Musiałem, Loueh – mruknął loczek – Zayn, jeśli coś z tym nie zrobisz, koleś ci ucieknie i tyle będziesz go widział – nie dawał za wygraną, szturchając mulata w bok, na co ten ponownie zmroził go spojrzeniem. – Hej, ja do ciebie wyciągam rękę, a ty tak mi się odpłacasz? Jesteś niemiły. 

- Nigdy nie dałem ci odczuć, że właśnie taki jestem, Styles – mruknął, wstając z miejsca, przeszukają kieszenie, w poszukiwaniu papierosów. – Idę zapalić. Chcecie coś?

- Ja chcę byś zagadał do tego blondyna. Da radę to załatwić, Malik? – zapytał wesoło Harry, puszczając mu oczko, za co oberwał od niego w potylicę. 

Zayn opuścił pub, czując na sobie spojrzenia przyjaciół. Mijając bar, nie zauważył przy nim samego tajemniczego blondyna, ale jego czerwoną czapkę, która leżała na blacie, jakby właściciel o niej zapomniał. Zignorował jednak potrzebę by zacząć go szukać, by oddać mu jego własność. Wyszedł na dwór, naciągając na głowę kaptur szarej bluzy, którą miał na sobie. Odpaliwszy papierosa, kucnął pod ścianą, mocno się zaciągając. 

Kiedy po raz kolejny wypuścił ze swoich ust szary obłoczek papierosowego dymu, nieopodal siebie usłyszał cisze szarpanie strun, oraz anielski głos, który dość szybko znalazł swoje miejsce w jego umyśle. Wstał z siadu, w którym znalazł się jakiś czas temu i ruszył w stronę, skąd dochodził śpiew. Doszedł do małej, wąskiej uliczki, która prowadziła do wejścia do pubu, przeznaczonego dla personelu. Tam spotkał, siedzącego po turecku w samym krótkim rękawku, z widoczną gęsią skórką i gitarą na kolanach, blondwłosego chłopaka. 

Zayn bezkarnie się mu przyglądał, do momentu, aż blondyn nie podniósł na niego wzroku. Wystarczył ułamek sekundy, by Malik zatonął w bezkresnym oceanie jego tęczówek. Musiał przyznać, sam przed sobą, że do tej pory nigdy nie spotkał osoby o takiej barwie oczu. Niebieskie to za mało powiedziane. Tam było coś więcej. Błękit nieba, wzburzone morze, rzęsisty deszcz. Prócz tego dostrzegł tam nutkę niepewności, strachu. Blondyn wyraźnie się denerwował, gdyż oddychał szybciej, a ramiona się mu trzęsły. Możliwe, że była to wina chłodu, ale Zayn miał wrażenie, że ten był jego najmniejszym problemem.

- Stresujący czas? – zapytał paląc, niemalże wypalonego papierosa.

- Mam za chwilę zagrać, a stresuję się, że o ja pierdolę – przeklął, odkładając na bok gitarę. Potarł o siebie dłonie, dmuchając na nie, jednakże na nic się to zdało, gdyż chłód zaatakował go ze zdwojoną siłą. – Kurwa, nienawidzę takiej pogody. Do wieczora było ciepło, a teraz jest nieznośnie. 

Zayn rzucił niedopałek na ziemię, przygniatając go butem i niewiele myśląc, ściągnął z siebie bluzę. Kucnąwszy przed chłopakiem, bez słowa założył mu ją na koszulkę, uśmiechając się przy tym; miał nadzieje, że uśmiech wygląda na życzliwy, a nie jak zazwyczaj, arogancki czy złośliwy. 

- Nie musiałeś mi jej od razu oddawać – blondyn wyraźnie się spiął, ale musiał przyznać, że ubranie było przyjemne. Do tego zapach, jaki poczuł, przywodził mu na myśl tylko jedno słowo, bezpieczeństwo. W szarej bluzie danej przez mulata czuł się wyjątkowo dobrze. Do tego znikąd przyszła do niego wiara w swoje umiejętności. – Teraz tobie będzie zimno. 

- O mnie się nie martw. Poradzę sobie – Zayn wzruszył ramionami, siadając po przeciwnej stronie muru. – Więc, co chciałeś zagrać? – wskazał brodą na leżącą obok nieznajomego, gitarę, starając się nie patrzeć w niebieskie oczy chłopaka, które bezkarnie go do siebie przyciągały. 

- Green Day „Oh Love”, znasz? – zapytał wyraźnie ciekawy. Zayn skinął głową. Znał ten utwór przez Louisa, który od jakiegoś czasu wciąż ją puszcza. Mulat osobiście ma jej dość, ale był ciekawy jak blondyn ją przedstawi. – Więc wiesz pewnie, że to dość znany zespół. Co jeśli moja wersja ich singla nie spodoba się ludziom? Nie chcę zostać wygwizdany. Już raz mi się to przytrafiło – skończył mówić, lekko przygaszony.

Zayna ogarnęła fala dziwnej troski w stosunku do chłopaka, który w jego bluzie wyglądał jak kilkunastoletni chłopiec. Mulat przesiadł się obok niego, nachylając się nad nim, by sięgnąć po gitarę, którą następnie ułożył mu na nogach.

- Zagraj, a ja ci powiem, czy warto tam wychodzić czy nie – zaproponował uśmiechając się szeroko. 

Nie miał pojęcia, czy to przez wypite do połowy piwo, czy z powodu magnetycznych oczu nieznajomego, robił te wszystkie rzeczy, ale nie przeszkadzało mu to. Czuł się przy nim dobrze. Zupełnie tak, jakby znali się od lat, chociaż tak naprawdę Zayn nawet nie wiedział, jak jego towarzysz ma na imię. 

- To chyba będzie w porządku – mruknął niepewnie blondyn, podciągając rękawy bluzy, które okazały się za długie, by mógł swobodnie grać na gitarze. 

Ledwo szarpnął strunami, Zayn czuł się oczarowany samym sposobem w jaki trzymał instrument. Blondyn lekko przegryzł dolną wargę, każdą kolejną nutę wygrywając niezwykle ostrożnie. Wyglądał tak jakby bał się, że się pomyli, przez co się zbłaźni. Zayn przypatrując się mu, zauważył w jego oczach coś, czego nie zauważył wcześniej. Uczucie. Chłopak naprawdę lubił grać. Było to widać gołym okiem. Ze śpiewem także nie szło mu najgorzej. Brzmiał niesamowicie czysto i miękko. Mulat mógłby go słuchać non stop. Bez przerwy i wiedział, że by mu się to nie znudziło. 

- No i co uważasz? – zapytał blondyn, kiedy piosenka dobiegła końca. Nerwowo wystukiwał rytm o pudło gitary, przypatrując się Zaynowi, który nie był w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa. – Hej, wszystko w porządku? Cholera, rozmawiam z tobą, a nawet nie wiem, jak się nazywasz. Ja jestem Niall i jeśli za chwilę czegoś nie powiesz, to mnie szlag trafi – Niall potrząsł mocno wyraźnie zasępionym Zaynem, domagając się w ten sposób nie tylko odpowiedzi na pytanie, ale także uwagi.

- Jestem Zayn i cholernie miło mi ciebie poznać Niall – odpowiedział chwilę później, kiedy oszołomienie minęło, a on mógł odpowiedzieć racjonalnie, cóż przynajmniej tak mu się wydało, bo przy chłopaku o tak niebieskich oczach i z tym niepewnym uśmiechem, nie był w stanie skleić jednego poprawnego zdania. – Śpiewasz i grasz, naprawdę fenomenalnie! I jeśli ktoś rzuci w ciebie jakąś kąśliwą uwagą, przysięgam na waszego Boga, że coś mu zrobię. Chociaż to raczej karalne, to nie będzie to dla mnie stanowiło żadnego problemu. Niall, natychmiast podnoś się z tej ziemi i choć grać.

- Dzięki, Zayn – Niall z pomocą nowego kolegi podniósł się z ziemi, chwytając w dłonie gitarę. – To naprawdę miłe z twojej strony, że podniosłeś mnie na duchu. Chyba tego potrzebowałem, ale do końca nie chciałem się do tego przyznać.

- Stary doskonale cię rozumiem. Ja tak mam dość często. Moi znajomi sądzą, że mam zbyt wysokie ego, by poprosić ich o pomoc, kiedy jej potrzebuję. Widać, że jesteśmy do siebie podobni. 

- Nie sądzisz, że byłoby szkoda to zignorować? – rzucił pewnie Niall, zatrzymując się w pół kroku, patrząc wyczekująco na Zayn, który zainteresowany jego słowami, spojrzał na blondyna o oczach barwy wzburzonego morza. 

- Co masz konkretnie na myśli, Niall? – zapytał z cwanym uśmiechem, Zayn, zakładając dłonie na piersi. Niall pokręcił rozbawiony głową, popychając Zayna na ścianę za nim. Przez chwilę siłowali się na spojrzenia, sprawdzając kto jest silniejszy. Zayn spuścił wzrok na lekko uchylone blade wargi Nialla; mógł dostrzec wypuszczane przez niego powietrze, które szybko nikło w atmosferze, miał jednak to szczęście by poczuć jego oddech na swojej twarzy. Niall widząc wzrok Zayn na swoich ustach, uśmiechnął się łobuzersko, stając na palcach by szepnąć mu do ucha: - Masz szczęście, że podszedłeś do mnie teraz, bo w przeciwnym wypadku, to ja bym podszedł do ciebie i całkowicie ignorując twoich przyjaciół, pocałowałbym cię. Powinieneś zostać ukarany, za taki wygląd Zayn. Oj powinieneś – powtórzył poważnie, lekko przegryzając jego ucho.

- Zrób to teraz, Niall – rzucił swobodnie Zayn, owijając ramiona wokół talii Nialla. Który wcale nie był taki drobny jak mu się wydawało. Pod palcami czuł wyraźnie mięśnie jego pleców, które odrysowywały się na materiale bluzy.

- Z największą przyjemnością – powiedział, poczym wbił się w usta Zayna.

Oszczędzając sobie subtelności czy uczucia, przeszli do konkretów. Ich języki walczyły w dzikim tańcu namiętności o przewagę, chcąc w ten sposób zdominować tego drugiego. Zayn sądził, że Niall będzie raczej niepewny w tym. Jak bardzo się mylił. Blondyn lekko przygryzał jego wargę, co jakiś czas pogłębiając pocałunek do tego stopnia, że chwilę później musieli się od siebie oderwać, bo zabrakło im powietrza. Chociaż na dworze było chłodno, a Zayn był w samym krótkim rękawku – nie czuł chłodu. Jego skóra była rozgrzana do czerwoności, oddech miał przyspieszony, oczy rozszerzone, a serce wciąż szybko biło, na swój sposób przeżywając pieszczotę. Niall wpatrywał się chłopaka z zamglonym spojrzeniem, próbując odczytać o czym tamten myśli.

- Całować to ty potrafisz – powiedział w końcu Zayn, przyciągając do siebie Nialla – a ja miałem ciebie za takiego niepewnego, cichego chłopaka, który boi się publicznych wystąpień. No proszę, jak pozory potrafią człowieka zmylić.

- Ale ja nie zaprzeczyłem, że boję się wystąpić. Naprawdę się tego obawiam, Zayn. 

- Patrz wówczas na mnie – przejechał dłonią po blond włosach chłopaka, na co ten wyraźnie się relaksował – a po występie pójdziemy do mnie i bliżej się poznamy. 

- To chyba będzie w porządku – powiedział Niall, zwiększając odległość między nimi. Zayn miał jednak inne plany, splątał ich palce, w zapewniającym, że wszystko będzie w porządku, uścisku i poprowadził ich w stronę wejścia do pubu. 

- Ach, zapomniałbym.. Na ladzie zostawiłeś swoją czapkę. 

- To był motyw, byś zaczął się zastanawiać dokąd poszedłem – Niall uśmiechnął się i cmoknął Zayna w policzek, nim z powrotem znaleźni się w ciepłym pomieszczeniu.

4 komentarze:

  1. Wow, mordka mi się ciągle pod koniec cieszyła xd
    Świetnie ci to wyszło, na prawdę. ;3
    Zresztą, Ziall jest zawsze najlepszy dla mnie. <3
    @mika1756

    OdpowiedzUsuń
  2. Super shot. I jak napisała koleżanka na górze tak i ja napisze że morda mi się cały czas cieszyła czytając to.
    Dlaczego w gatunkach pisze że dramat?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie ci wyszło te one shote .. Pozdrawiam =^.^=

    OdpowiedzUsuń